Co się działo w styczniu?

wtorek, stycznia 31, 2017


Po imprezowo - piżamowym sylwestrze nastało nowe... Wkroczyłam w ten rok z pewnymi planami i wieelkim optymizmem, jak więc podsumuję pierwszy miesiąc?
Najważniejsza moja decyzja w tym miesiącu dotyczyła pracy, ponieważ w lutym kończy mi się urlop macierzyński. Po wielu przemyśleniach i rozmowach z mężem postanowiłam zostać jeszcze trochę w domu, by móc samej zajmować się córeczką. Na pewno będzie nam troszkę trudniej, ale czego się nie robi dla takiej cudnej istotki?

Styczeń mijał świetnie, była piękna zimowa pogoda, która pozwoliła nam na pokazanie Amelce śniegu i wyjścia na sanki. Na Dzień Babci i Dziadka odwiedziliśmy ich z fotokalendarzami, udało nam się nawet zorganizować spotkania z młodymi koleżankami Amelki.Wszystko byłoby wręcz idealnie, gdyby nie fakt, że wirusy postanowiły zepsuć nam końcówkę stycznia. Najpierw złapało mnie - prawie tydzień siedzenia w domu z okropnym bólem zatok, nieustającym stanem podgorączkowym i spuchniętymi jak ping-pongi oczami od zatok i kataru. Kiedy wszystko wskazywało na to, że zdrowieję, niespodziewanie złapało Amelkę. Tyle strachu się z Tatkiem najedliśmy przez ostatni weekend o tę małą istotkę. Ciągła obserwacja, zbijanie gorączki i walka o to, by cokolwiek jadła i piła choćby po łyżeczce, bo inaczej czekał nas pobyt w szpitalu, do którego mieliśmy już skierowanie. Całe szczęście po weekendzie było już o wiele lepiej, a Amelka dochodzi do siebie. Co prawda dalej jest trochę marudna i mało je, ale cała reszta wróciła do normy. Przynajmniej luty zaczniemy pozytywnie...





A Wam jak minął ubiegły miesiąc?

Zobacz też:

1 komentarze

  1. Nasz styczeń był bardzo pozytywny, choć i mnie złapało jakieś choróbsko, a teraz Lidka znów kaszle :) Liczę, że luty będzie równie dobry, albo jeszcze lepszy :)

    OdpowiedzUsuń